Pierwszy pocałunek
Komentarze: 0
Zawsze wydawało mi się, że od tego wszystko się zaczęło... Od tamtych wakacji... To one mnie ukształtowały (a właściwie skrzywiły) i odbiły się echem na wszystkich kolejnych relacjach z mężczyznami... Ale po kolei.
Jako nastolatka miałam problemy ze skórą, co zapewne pozbawiło mnie pewności siebie i powodowało różnego rodzaju docinki ze strony rówieśników. Nie miałam przyjaciół, nienawidziłam wychodzić z domu. Wolny czas poświęcałam na naukę, oglądanie seriali i... jedzenie. W wieku 15 lat przy 169 cm wzrostu ważyłam 70 kg. Owszem, był to kawał mięsa... a raczej tłuszczu :/ O nie, nie... Nie byłam nieaktywna! Chodziłam na zajęcia taneczne z modern jazzu, regularnie grałam w koszykówkę i tenisa stołowego, więc mimo wszystko byłam relatywnie wygimnastykowana, ale BMI mówiło samo za siebie - niby w normie, ale bardzo blisko górnej granicy... Kaleką nie byłam, ale chłopcy się za mną nie oglądali (powód: waga + skóra + brak motywacji do dbania o siebie).
I tak mijały sobie kolejne lata... coraz bardziej zamykałam się w sobie, alienowałam się... aż tu nagle w drugiej klasie LO zostałam wysłana do kliniki skóry na czas ferii i... wydaje się to niemożliwe, ale moje problemy zniknęły (później okazało się, że nie na zawsze, ale... nawroty choroby nie miały już na mnie tak negtywnego wpływu, jak wcześniej). No dobrze, były ferie... czyli pewnie luty? Skóra wyleczona - pierwszy problem zniknął. Co z wagą? Hm... Pech (?) chciał, że zaraz po powrocie z ww. kliniki obejrzałam w TV dokument o bulimiczkach... O proszę, idealny sposób, żeby w krótkim czasie zrzucić parę kg :) Więc zaczęłam działać, jadłam niewiele (głównie jabłka i jogurty) a i tak sporą ich część zwracałam (będzie brzydko, bo szczerze...). Efektu nie dało się nie zauważyć: w wakacje ważyłam już 56 kg!!! Może kiedyś napiszę notatkę o konsekwencjach tamtej katorgii, ale nie tym razem :)
I co z tym pocałunkiem? Jak co roku w wakacje, rodzice wysyłali mnie na zagraniczne obozy młodzieżowe. Tamtym razem padło na Riminii. I... no nie uwierzycie? MIałam super powodzenie?! To było po prostu niewiarygodne... Zgrabna, opalona blondynka o niebieskich oczach... Bomba!
Wiedziałam, że wszystkie koleżanki z klasy pierwsze pocałunki miały już dawno za sobą... Ba! Wiele z nich straciło już wcześniej dziewictwo. A ja? Ja nie miałam żadnego doświadczenia, więc chodziłam na te wszystkie wakacyjne imprezy (na plaży, w pianie) w nadziei, że swoimi ruchami zdołam zachęcić kogoś do tego, by mnie pocałował :)
Ależ oczywiście! Już wtedy miałam mocno analityczny umysł. Strategia była dobrze przemyślana. Wstyd by się było przecież przyznać przed kimś, kogo się zna, że jeszcze nigdy w życiu, w wieku 17 lat się z nikim nawet nie całowało... Nie było więc innej opcji: musiałam się z kimś pocałować tam, na wakacjach, nikt mnie nie zna, on mnie nie będzie znał, nawet nie będzie mógł przed nikim wyśmiać braku moich kompetencji w zakresie relacji damsko-męskich (owszem... docinek ze strony rówieśników bałam się bardziej niż ognia - wystarczająco dużo ich już wcześniej doświadczyłam).
I stało się... miał na imię Thomas... Był Niemcem. Do dziś pamiętam jego twarz :) Jego błękitne oczy, blond włosy, wysportowane opalone ciało, biały Tshirt i powycierane jeansy.. Całowaliśmy się, kołysząc w rytm muzyki... Stało się. Zaplanowany, namiętny, ale pozbawiony głębszego ucuczia pocałunek. Heh, wtedy wydawało mi się, że wiem już wszystko na temat całowania... Wszak całowaliśmy się pewnie godzinami tamtej imprezy :) Wydawało się, że wszystkie artykuły z Bravo o tym, jak należy ustawiać głowę, żeby nie zderzać się nosami i jak ruszać językiem były bez sensu, bo całowanie każdy ma w genach... Ale czy na pewno? :)
CDN.
Dodaj komentarz